Moi rozmówcy bardzo często mówią o Fukushimie. Awaria elektrowni jądrowej w Japonii w 2011 roku, po uderzeniu tsunami w wybrzeże, była punktem zwrotnym dla ruchu antyatomowego. W Niemczech wydarzenie to podgrzało emocje i spowodowało ostry antyatomowy zwrot nawet wśród tych, którzy do tej pory dopuszczali przedłużanie użytkowania elektrowni jądrowych. O to, dlaczego akurat Niemcy zareagowali na wydarzenia w Japonii tak mocno, zapytaliśmy Kiyo Dörrer, dziennikarkę Deutsche Welle, kierującą redakcją Planet A. To autorka wielu materiałów filmowych pokazujących postęp transformacji energetycznej w Niemczech i całej Europie. “Prawdopodobnie wynika to z całej historii protestów przeciwko energii jądrowej. Czarnobyl rzeczywiście był ważnym wydarzeniem, również dlatego, że opad radioaktywny dotarł do wielu krajów Europy, w tym oczywiście i do nas. Moi wujkowie nadal mówią o tym, że nie jedli grzybów albo że można było spożywać tylko konserwy wyprodukowane przed awarią w Czarnobylu” - mówi nam dziennikarka. “Wróciłabym też do historii niemieckiego ruchu oporu przeciwko energii atomowej. On był pod wieloma względami niezwykle skuteczny od samego początku, od lat 70.”.Kiyo Dörrer przekonuje, że dalsza dyskusja o powrocie do atomu w Niemczech nie ma większego sensu. Decyzja o porzuceniu elektrowni jądrowych zapadła ponad dwie dekady temu, trudno byłoby zawrócić z tej drogi - szczególnie że wyłączenie atomu nie spowodowało gwałtownego wzrostu zużycia węgla.